Terminy wyborów zaplanowanych przez separatystów na osiemnastego października i pierwszego listopada zostały przeniesione na przyszły rok. Przesunięcie terminu wyborów na terenach opanowanych przez separatystów na wschodzie Ukrainy, jak utrzymują przedstawiciele Donieckiej i Ługańskiej Republik Ludowych, ma za zadanie umożliwić Ukraińcom wdrożenie wszystkich zapisów porozumień z Mińska. Chodzi przede wszystkim o ustalenie specjalnego statusu dla Donbasu o zaprzestanie ścigania osób, które wzięły udział w walkach po stronie separatystów, a także o to, aby parlament ukraiński miał czas na zajęcie się poprawkami do konstytucji. Zaskakujące jest, że separatyści chcą podczas przygotowywania wyborów współpracować z Kijowem. Proponują swój udział w pracach nad ustawą dotyczącą wyborów. Same prace miałyby się odbywać na poziomie grupy kontaktowej i grup roboczych. Początkiem tych zamierzeń byłby protokół rozbieżności pomiędzy stronami i ustalenie elementów spornych, nad którymi nie będą pracować wspomniane powyżej gremia. Kiedy wreszcie na froncie panuje względny spokój, czas na rozmowy o przyszłości terenów opanowanych przez separatystów przy wsparciu Rosji. Zachowanie obecnego statusu tych terenów to już zwycięstwo rosyjskiej polityki zagranicznej, która nie waha się przed używaniem wszelkich form oddziaływania na kraje ościenne, z działaniami wojennymi włącznie. Pojęcie bliskiej zagranicy to pojemne określenie, dające szereg możliwości również na przyszłość. Na słowo „wojna” spokojna Europa zaczyna drżeć i Putin doskonale o tym wie. Scenariusz, w którym występują separatyści jest bardzo dobrze znany oraz stosowany na Kremlu. Kijów związał sobie ręce do działania za sprawą rozmów w Mińsku. Odbywały się one w innych okolicznościach niż sytuacja obecna, czyli wtedy Ukraińcom mogło chodzić o zatrzymanie działań wojennych, których nie potrafili wygrać.
Żyjemy jednak w dynamicznym świecie, Rosjanie najwyraźniej chcą wygasić konflikt na Ukrainie, ponieważ coraz bardziej im się on nie opłaca. Nie opłaca się w zakresie gospodarczym i politycznym. Ponadto zaangażowali się ostatnio w Syrii, co powoduje problem działania na dwóch frontach. Z punktu widzenia Kijowa, najbardziej racjonalnym rozwiązaniem byłoby poczekanie aż Rosja zaangażuje się szeroko na Bliskim Wschodzie, a wówczas rozwiązanie siłowe wydaje się racjonalne. Co znamienne, separatyści wspominając o ustaleniach z Mińska, przypominają, że były to rozmowy wielostronne, ale przy wsparciu Niemiec i Francji. Nie bez przyczyny jest tu mowa o tych krajach. To swego rodzaju ukłon wobec głównych partnerów gospodarczych Rosji w Unii Europejskiej. Nie możemy się także dziwić, że w całym procesie brak jest udziału naszego kraju. Nie jesteśmy już ważnym partnerem dla Rosjan, a ponadto mamy wybraną nieodwracalnie stronę tego konfliktu, którą wspieramy. Czy tego chcemy, czy też nie, obszary opanowane przez separatystów zaczynają funkcjonować na arenie międzynarodowej jako osobne państwa. Jest to sukces Rosji oraz porażka Ukrainy i Europy. W Rosji popularne staję się przedkładanie spraw zagranicznych nad sytuację gospodarczą. Pytanie, jak długo ten pomysł będzie się sprawdzał?
Zbigniew Wolski