Mam dwie wiadomości – dobrą i taką nie całkiem dobrą. Pierwsza udowadnia, że można można nie płacić podatków, druga określa sztywne zasady, w jaki sposób można tego dokonać – trzeba być prostytutką.
Niełatwe jest życie dyrektora Izby Skarbowej. Przekonał się o tym dyrektor takiej izby z Katowic w 2013 roku. Pani Ilona, zawodowa prostytutka, która postanowiła zakończyć karierę w zawodzie i ustatkować się, zwróciła się do niego z pytaniem bez odpowiedzi . Mianowicie, czy ujawnione przez nią dochody z nierządu, użyte do sfinansowania zakupu domu, będą objęte 75-procentowym podatkiem, obowiązującym przy nieujawnionym źródle dochodu oraz czy przedstawione przez nią dowody na to, że uprawiała najstarszy zawód świata są wystarczające, aby uznać, że jej oszczędności pochodzą z nierządu? Jeśli pytanie zostało postawione w sposób formalny w postaci prośby o interpretację przepisów podatkowych, na nic się zdała odmowa odpowiedzi udzielona przez wspomnianego dyrektora. Prostytutka poszła za ciosem i zaskarżyła stanowisko Izby Skarbowej w Katowicach do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Krakowie. Na dowód udziału swojej osoby w napiętnowanej społecznie profesji, dostarczyła imponujący zbiór dowodów, świadczących
jednoznacznie o jej zawodzie przez ostatnie lata. A dodać trzeba, że na tej płaszczyźnie była profesjonalistką. Dowody zawierały jej pseudonim w branży, zdjęcia z sieci, reklamy oferujące usługi seksualne, a nawet recenzje zadowolonych klientów i wyciągi z konta z oznaczonymi przelewami od klientów. Trudno było podważyć dowody, więc trzeba je było uznać jako wystarczające. Pani Ilona niejako dorywczo udzielała się także w show-biznesie i filmie. Skarbówka znalazła się w potrzasku zastawionym przez samą siebie. Umocowanie prawne w naszym kraju uniemożliwia czerpanie zysków przez państwo z usług seksualnych, więc pani Ilona i jej oszczędności były już prawie bezpieczne. Jednak na potwierdzenie tego stanu rzeczy pani Ilona musiała czekać jeszcze rok. Specjaliści od podatków nazywają taki chwyt tarczą podatkową, opisywany przypadek w pełni na takie miano zasługuje. Praca prostytutki z własnej nieprzymuszonej woli jest u nas legalna, ścigane przez prawo jest jedynie zmuszanie do prostytucji. Więc jeśli ktoś decyduje się samodzielnie na wykonywanie takiego zawodu, również jak rozumiem w wersji męskiej, nie powinien obawiać się, że zapłaci jakikolwiek podatek. Nasze ustawodawstwo wzbraniało się dotychczas, aby zająć się tematem zawodu prostytutki, a tym bardziej, kwestią opodatkowania tego zajęcia. Naprzeciw problemowi wyszła jedna z pań lekkich obyczajów i wygrała wszystko, co mogła wygrać. Jej oszczędności nie zostały opodatkowane, może przeznaczyć je w całości na swoje plany związane z nieruchomościami. Na ogół, gdy ktoś zwycięża w zmaganiach ze skarbówką, jesteśmy po jego stronie. Nie wypada inaczej również i w tej sytuacji. Proponuję odłożyć na bok uprzedzenia związane z moralnością i docenić odwagę oraz bezkompromisowość pani Ilony. Precedens przez nią ustalony otwiera duże możliwości przed innymi osobami
będącymi w podobnym do niej położeniu. Przepisy skarbowe nie nadążyły za rzeczywistością. Z drugiej strony otwiera się furtka dla legalizacji dochodów czerpanych nie tylko z dobrowolnej prostytucji. Świat przestępczy będzie mógł szybko wyprać duże kwoty pieniędzy, bez większego zaangażowania. Prawdopodobnie setki podobnych pań i panów zadeklarują oszałamiające kwoty, a Urzędy Skarbowe będą musiały określać, czy możliwe było ich zarobienie jedynie z jednego, opisywanego źródła.
Zbigniew Wolski
jednoznacznie o jej zawodzie przez ostatnie lata. A dodać trzeba, że na tej płaszczyźnie była profesjonalistką. Dowody zawierały jej pseudonim w branży, zdjęcia z sieci, reklamy oferujące usługi seksualne, a nawet recenzje zadowolonych klientów i wyciągi z konta z oznaczonymi przelewami od klientów. Trudno było podważyć dowody, więc trzeba je było uznać jako wystarczające. Pani Ilona niejako dorywczo udzielała się także w show-biznesie i filmie. Skarbówka znalazła się w potrzasku zastawionym przez samą siebie. Umocowanie prawne w naszym kraju uniemożliwia czerpanie zysków przez państwo z usług seksualnych, więc pani Ilona i jej oszczędności były już prawie bezpieczne. Jednak na potwierdzenie tego stanu rzeczy pani Ilona musiała czekać jeszcze rok. Specjaliści od podatków nazywają taki chwyt tarczą podatkową, opisywany przypadek w pełni na takie miano zasługuje. Praca prostytutki z własnej nieprzymuszonej woli jest u nas legalna, ścigane przez prawo jest jedynie zmuszanie do prostytucji. Więc jeśli ktoś decyduje się samodzielnie na wykonywanie takiego zawodu, również jak rozumiem w wersji męskiej, nie powinien obawiać się, że zapłaci jakikolwiek podatek. Nasze ustawodawstwo wzbraniało się dotychczas, aby zająć się tematem zawodu prostytutki, a tym bardziej, kwestią opodatkowania tego zajęcia. Naprzeciw problemowi wyszła jedna z pań lekkich obyczajów i wygrała wszystko, co mogła wygrać. Jej oszczędności nie zostały opodatkowane, może przeznaczyć je w całości na swoje plany związane z nieruchomościami. Na ogół, gdy ktoś zwycięża w zmaganiach ze skarbówką, jesteśmy po jego stronie. Nie wypada inaczej również i w tej sytuacji. Proponuję odłożyć na bok uprzedzenia związane z moralnością i docenić odwagę oraz bezkompromisowość pani Ilony. Precedens przez nią ustalony otwiera duże możliwości przed innymi osobami
będącymi w podobnym do niej położeniu. Przepisy skarbowe nie nadążyły za rzeczywistością. Z drugiej strony otwiera się furtka dla legalizacji dochodów czerpanych nie tylko z dobrowolnej prostytucji. Świat przestępczy będzie mógł szybko wyprać duże kwoty pieniędzy, bez większego zaangażowania. Prawdopodobnie setki podobnych pań i panów zadeklarują oszałamiające kwoty, a Urzędy Skarbowe będą musiały określać, czy możliwe było ich zarobienie jedynie z jednego, opisywanego źródła.
Zbigniew Wolski